Kiedy jadę na warsztaty fotograficzne, potrzebuję, żeby fotograf prowadzący, albo stylizacja czy miejsce mnie zachwycało. Pewnie dlatego jeżdżę coraz rzadziej (i dlatego, że czas ma swoje ograniczenia). Ale fotograf ściagnięty przez Marcelinę do Złodziejewa w maju tego roku na kolejne warsztaty był pięknym wyjątkiem. Dla którego warto było przestawić nawet imprezę rodzinną 😉 Anka Zhuravleva. Mistrzyni jednej fotografii. Jak ktoś nie wierzy – zapraszam:
Dużo czasu na spotkaniach z Basią Sokołowska, czy w szkole fotografii uczyłam się układania historii z cyklu zdjęć. I to nie jest łatwe. I ciągle się uczę. Bo jak wyrzucić ulubione zdjęcie, tylko dlatego, że zaburza historię? To nie jest łatwe, ale zdecydowanie trudniej jest opowiedzieć historię JEDNYM zdjęciem. Zawrzeć na nim wszystko – tak by każdy oglądający opowiedział ja sobie w głowie. Niekoniecznie tę samą. Każdy, w zależności od doświadczeń i wyobraźni, może opowiedzieć sobie swoją. I Anka to potrafi. Jej pięknie kolorowe historie podbiły moją wyobraźnię – polecam szczególnie cykle distorted gravity i color tales.
Wracając do warsztatów. Anka to fascynująca osoba. Skromna, otwarta i posiadająca dziwną łatwość upraszczania życia. W sposób, który przypomina, ze prostota jest cnotą. I że czasem problemy stwarzamy sobie sami. Ma odwagę dokonywania wyborów. I (tu moja zazdrość rośnie) – twierdzi, że nie wie, co to brak pomysłów – gdyż historie są wokół nas – wystarczy patrzeć i słuchać. A potem robić zdjęcia :-).
Historie według Anki biorą się z osoby fotografowanej (jej osobowości lub historii), pięknego miejsca lub przedmiotu, historii która jest w nas i którą chcielibyśmy opowiedzieć albo z jakiegoś motywu przewodniego zaczerpniętego z książki, filmu, bajki, piosenki. Więc są wszędzie. Rozejrzyjcie się. Kiedy jest już historia tworzenie zdjęcia przypomina tworzenie filmu. Muszą być: scenariusz, miejsce, aktorzy, scenografia, kostiumy. To wszystko musi do siebie pasować. No i jeszcze aparat, światło i my.
No i na dodatek Anka (jeżeli ma jakieś wady – chwilowo ich ode mnie nie oczekujcie) jest najlepszym prowadzącym warsztaty jakiego spotkałam. Nikomu do tej pory nie chciało się poświęcić nam tyle czasu i uwagi. Ona robi zdjęcia z wami. Pyta co chcecie opowiadać, zagląda w wizjer, komentuje, podpowiada, pokazuje lepszy kąt ujęcia, obiektyw, światło, przesłonę, czas. Dla osób, które potrafią słuchać i chcą się czegoś nauczyć a nie tylko popstrykać sobie – jest idealnym nauczycielem. Właściwie nie ma potrzeby omawiania zdjęć wieczorem, bo omawia z wami każda klatkę prawie na bieżąco. Jedyna uwaga – robi to po angielsku (no chyba, że ktoś z was woli rosyjski). Jeżeli jeszcze kiedykolwiek przyjedzie na warsztaty do Polski – zapisujcie się!
Ja też postanowiłam opowiedzieć historię. Udało się?
zdjęcie z warsztatów z Anką, modelka Alicja
http://www.warsztatywzlodziejewie.pl