Na zakończenie „Decydującego momentu” Henri Cartier-Bresson, mówi, że ośmiela się definiować fotografię jedynie dla siebie, że oprócz tej, którą on praktykuje, istnieje wiele innych. Fotografię aranżowaną uważał jednak za manipulację rzeczywistości, a więc zjawisko, którego nie akceptował. Dyskusje dotyczące miejsca fotografii pomiędzy sztukami plastycznymi traktował jako akademickie. Pisał:
„Fotografia to natychmiastowa reakcja, malarstwo jest medytacją” (The Minds Eye’s, str. 45)
Czy dlatego pod koniec życia zarzucił fotografię na rzecz malarstwa? Powiedział kiedyś – wspomina o tym Susan Sontag – że fotografia stała się „zbyt szybka”. Wygląda przy tym, że to właśnie studia malarskie z młodości sprawiły, iż w taki, a nie inny sposób postrzegał świat. Zachwyca mnie malarskość jego najlepszych zdjęć. Kompozycja obrazu, która mogłaby powstać w umyśle malarza. Pamiętam jednak, że mimo „malarskiego” spojrzenia Cartier – Bresson był zdecydowanie przedstawicielem fotografii realistycznej, reportażowej – reagującej na świat zewnętrzny.
Moje podejście do fotografii jest inne. Jestem przekonana, że fotografia może nie tylko „chwytać chwile”, ale też przetwarzać rzeczywistość, a nawet tworzyć ją. Tworzyć obrazy będące wyrazem pewnych emocji – wynikiem „medytacji”. Fotografia jest malowaniem światłem, kolorem, nastrojem. A to, co maluję (fotografuję) pochodzi albo z rzeczywistości, choć często nie jest jej wierną kopią, albo z umysłu. Z tego, co przeczytałam, co mnie poruszyło, wywołało obrazy pod powiekami.
Oba rodzaje fotografii, dokumentalna i „artystyczna”, mają inne środki i cele, jednak trudno oceniać je w tych samych kategoriach i stawiać w jednym rzędzie. Oczywiście pewne kryteria, czy zasady tworzenia są wspólne dla obu rodzajów: kompozycja obrazu, znaczenie koloru, mocne punkty. Od fotografa zależy, z czego chce w danym momencie skorzystać, uznając, że wesprze i wzmocni to jego wizję. Powiem więcej, w fotografii będącej „medytacją” fotograf ma większy wybór środków. Może „zatrzymać” czas, budując kompozycję zdjęcia, lub przetworzyć je później tak, aby przekazywało zamierzony komunikat, emocje.
Jest jeszcze kwestia definicji. Fotografia „artystyczna”. Kiedy się zaczyna? Kiedy fotografia jest sztuką, jeżeli zdecydowana większość zdjęć zalewających świat taką sztuką nie jest? I czy kiedykolwiek nią jest?
„Choć fotografia prowadzi do powstawania dzieł, które można nazwać dziełami sztuki – wymaga subiektywizmu, może kłamać, może dostarczać przyjemności estetycznej – nie jest nawet w pierwszym rzędzie formą sztuki. Podobnie jak język, jest środkiem, dzięki któremu (między innymi) można tworzyć dzieła sztuki. (…) Choć sama w sobie nie jest formą sztuki, ma szczególną właściwość zamiany wszystkich swoich tematów w dzieła sztuki.” (Susan Sontag, „O fotografii”)
Wciąż o tym myślę.