Feeds:
Wpisy
Komentarze

Posts Tagged ‘Praga’

Read Full Post »

Amsterdam (2002).

Miasto portowe, miasto czerwonej dzielnicy, tygiel kulturowy. Śmieszne wrażenie, że najczęściej spotykanym językiem jest tu angielski. Słyszysz go wszędzie podczas spaceru po centrum. To grudzień, wiec zimno i pogoda kiepska dla zdjęć. Fascynują mnie barki. Mieszkanie na wodzie. Nie przywiązane do jednego miejsca niczym solidniejszym jak liną, którą w każdej chwili mogę odczepić i odpłynąć. Muzeum seksu, muzeum diamentów i muzeum Van Gogha. Kolejność niekoniecznie ta.
I okna. To niesamowite dla człowieka pochodzącego z kraju, gdzie przy obcych brudów się nie pierze. Prawie wstrząs, kiedy idąc ulicą, widzisz ludzi siedzących przy stole i pijących kawę, a szukając wejścia do kawiarni powoli zaczynasz rozumieć, że to prywatne mieszkanie. Duże okna, niczym nie zasłonięte. Kawałek dalej widzisz czyjąś kuchnię i wejście do sypialni. Jeszcze krok i znajdujesz się w pokoju starszego mężczyzny oglądającego program telewizyjny.
Wszędzie stada gołębi. Targ tulipanów. Targ staroci. Rowery.

Praga (2004).

Maj. Miasto dla zakochanych. Kwitnąca wiśnia na zamkowym wzgórzu przesłania panoramę. Różowa mgła, za którą zaczynają się dachy. Wąskie schody wzdłuż muru, stare lampy świecące wieczorem blaskiem tajemnicy. Światło na ceglanym wzorze rysuje cień pary z odległych lat. Każdy załom muru kryje swoją historię.
Złota Uliczka. Uliczka złotników. Kolorowe domki jak domki dla lalek przytulone do muru. Uliczka odmieńców i wygnańców. Byli potrzebni, ale mogli mieszkać tylko poza nawiasem życia. Nie można ich pokazywać spokojnym mieszczanom.
Park w Próchonicach. Piękny pałacyk nad jeziorem, w którym odbijają się szare chmury i w fragmenty nieba. Magnolie, zupełnie nie na miejscu ze swoją delikatnością na nagich gałęziach.

Kijów (2004).

Miasto wielkich nadziei i historii. Miasto wielkich oczekiwań. Miasto ludzi żyjących z dnia na dzień. Ale radosnych.
Gigantomania, szok dla estetyki. Główna ulica – Krieszcziatik. Przechodnie ubrani jak gdyby był to najważniejszy dzień w ich życiu. Kolega tłumaczy: U was ludzie planują. Odkładają. Tu nikt nie planuje dalej niż do jutra. Jak masz pieniądze dziś – wydajesz. Bo nikt nie wie, jakie będzie jutro. Dziś jesteś na szczycie, jutro możesz być na dnie.
Urocze, stare uliczki, a zaraz obok ogromne gmachy, które sprawiają, że czujesz się mały i nieważny. Cerkwie kolorowe i złote – w ich dachach odbija się słońce. Tak złote, że nie potrzebują słońca. Nawet w pochmurny dzień ich kopuły odcinają się blaskiem na tle szarego nieba. Najpiękniejsza uliczka Kijowa – Andriejewskij uzwis. Stroma. Na niej domki i kamienice – stare i piękne, mimo chłodu i deszczu.
Próba parady przed Świętem Niepodległości. Chłopcy przebrani za żołnierzy, wyglądający jak wygłodniałe dzieci bawiące się w wojnę.

Madryt (2004).

Puste ulice przed 19-tą i puste knajpy (bo przerwa w życiu?). Korki w środku nocy i ciepłe światło, które rozleniwia i sprawia, że kontury domów są miękkie, jasne. To listopad, a ciepło i widać w dzień ludzi z krótkim rękawem i swetrem w pasie. Widać też tych, którzy wierzą w kalendarz i noszą płaszcze. Ale lekki, bez tych wszystkich szali, czap i rękawic, które zostawiłam w hotelowym pokoju.
Tutejsze budowle, wyglądające jak utkane ze starej koronki. Delikatne zdobienia, które sprawiają, że największe budynki stają się lekkie, jak świąteczne wycinanki.
Mimo ciepłego światła jest tu już jesień. Opuszczone stoliki na chodniku, zielone, ażurowe krzesła czekające na gości, którzy wybierają przytulny środek kawiarni. Pomiędzy nimi lekki wiatr przegania czerwone liście, które właśnie spadły z drzewa wyrastającego pośrodku chodnika.

Read Full Post »

W zeszłym roku byłam na krótkim wyjeździe w Pradze. Na spacer po mieście miałam tylko wieczór. Zatrzymały mnie wystawy dziwnie wyglądające w świetle latarni. Dziwne wystawy.

Ta pierwsza to witryna pubu.

A ta jak z filmu o laleczce Chucky.

Read Full Post »